Pop-Czytelnik

Tuesday, April 25, 2006

"I wchodząc sobie zadaję pytanie..."

Niepewność

Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę,
Nie tracę zmysłów, kiedy cie zobaczę;
Jednakże gdy cię długo nie oglądam
Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam
I tęskniąc sobie zadaję pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?

Gdy z oczu znikniesz, nie mogę ni razu
W myśli twojego odnowić obrazu;
Jednakże nieraz czuję mimo chęci,
Że on jest zawsze blisko mej pamięci.
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?

Cierpiałem nieraz, nie myślałem wcale,
Abym przed tobą szedł wylewać żale;
Idąc bez celu, nie pilnując drogi,
Sam nie pojmuję, jak w twe zajdę progi;
I wchodząc sobie zadaję pytanie:
Co tu mię wiodło? przyjaźń czy kochanie?

Dla twego zdrowia życia bym nie skąpił,
Po twą spokojność do piekieł bym zstąpił;
Choć śmiałej żądzy nie ma w sercu mojem,
Bym był dla ciebie zdrowiem i pokojem.
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?

Kiedy położysz rękę na me dłonie,
Luba mię jakaś spokojność owionie,
Zda się, że lekkim snem zakończę życie;
Lecz mnie przebudza żywsze serca bicie,
Które mi głośno zadaje pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czyli też kochanie?

Kiedym dla ciebie tę piosenkę składał,
Wieszczy duch mymi ustami nie władał;
Pełen zdziwienia, sam się nie postrzegłem,
Skąd wziąłem myśli, jak na rymy wbiegłem;
I zapisałem na końcu pytanie:
Co mię natchnęło? przyjaźń czy kochanie?

Adam Mickiewicz

Wiersz znany, choć prawdopodobnie, przy nieocenionym udziale naszego systemu edukacji, znienawidzony przez miliony. Mówiąc szczerze, mnie również to dzieło nie pasjonowało (choć za czasów podstawówki uważałem je za najlepsze z Mickiewiczowskich utworów). Jednak już po ukończeniu szkoły podstawowej usłyszałem te słowa, odziane w nuty przez Żebrowskiego i Kasię Stankiewicz- a jako, że mam ogromną słabość do pięknych, kobiecych głosów, której nie potrafią zmącić nawet przerywniki autorstwa ex-wiedźmina, z miejsca zapałałem miłością do migoczącego gdzieś w zakątkach pamięci wiersza.

Czytając rzeczony utwór po raz n-ty nie można odmówić mu aktualności. Nie wiem, ilu z Was miało to poczucie, że granica między przyjaźnią a miłością jest bardzo cienka (chciałbym wierzyć, że wszyscy), pomimo modnego teraz twierdzenia, że przyjaźń to nie miłość. Fakt, nie zakochujemy się w każdym "nowo nabytym" przyjacielu, jednak maczugą pobiję każdego delikwenta, który w mojej obecności stwierdzi, że miłość i przyjaźń nie mają ze sobą nic wspólnego. Sami powiedzcie- czyż spokojność jakaś nas nie owija, czyż nie skąpilibyśmy życia, czyż z największą przyjemnością nie bylibyśmy zdrowiem i spokojem dla wybranki/wybranka naszego serca? A dla przyjaciela? No cóż, jeśli nie czujesz do przyjaciela tego samego- to nie jest to Twój przyjaciel; znajomy jeno, jakich wielu...

Prawda, ciężko jest wyobrazić sobie taką przyjaźń w czasach, w których niewielu ludzi ma to szczęście i może nazwać kogoś prawdziwym przyjacielem, w czasach, w których miłość zaczyna się od seksu, nie od przyjaźni i w których bliskość automatycznie utożsamiana jest z zakochaniem. Żal mi ludzi, którzy nie znają prawdziwej przyjaźni, którzy mają miliardy znajomych, ale żadnemu nie mogą pokazać swego prawdziwego wnętrza, nie mogą zwierzyć się z żalów, smutków i radości ukrywanych przed wszystkimi innymi. Dlatego wdzięczny jestem niezmiernie moim przyjaciołom, że są i że mam zaszczyt nazywać ich przyjaciółmi, pomimo, że widujemy się tak rzadko. Bez Was moje życie byłoby zupełnie inne (i szczerze wątpię, by "inne" znaczyło tu "lepsze"). "Dziękuję" to za mało, by wyrazić moją radość, że się poznaliśmy, ale... dziękuję. :)

Sunday, April 23, 2006

"Istota to bowiem potężna i złośliwa jak żadna inna..."

"- Czy prawdą jest - spytał (...) - że Homos miększy jest nad wosk?
- Tak jest, Wasza Jasność! - odparli obydwaj.
- A czy i to prawda, że szparką, którą ma u dołu twarzy, może wydawać rozmaite dźwięki?
- Tak jest, Wasza Królewska Mość, jak również, że do tego samego otworu tka Homos różne rzeczy, a potem dolną częścią głowy rusza, która na zawiaskach jest do górnej przytwierdzona, przez co się owe rzeczy rozdrabniają i on je wciąga do swego wnętrza.
- (...) Wszelako powiedzcie, mędrcy moi, po co on to czyni?
- W tej materii cztery są teorie, Wasza Królewska Mość - odparli homologowie. - Pierwsza, że czyni tak, by się nadmiaru jadów pozbyć (jadowity jest bowiem niesłychanie). Druga, że postępuje tak gwoli niszczeniu, które przekłada nad wszelką inną uciechę. Trzecia, że przez chciwość, bo wszystko by pochłonął, gdyby mógł, czwarta...
- Dobrze, już dobrze! - rzekł król. - Czy to prawda, że on z wody jest uczyniony, a jednak nieprzezroczysty, jak ta moja kukła?
- I to prawda! Ma on, panie, w środku wielość rurek śliskich, którymi wody cyrkulują; są w nim żółte, są perłowe, ale najwięcej czerwonych - te niosą straszną truciznę, kwasorodem lub tlenem zwaną, który to gaz wszystko, czego tknie, zaraz w rdzę obraca lub w płomień. Dlatego on sam mieni się perłowo, żółto i różowo. Wszelako, Wasza Królewska Mość, błagamy pokornie, byś od zamysłu sprowadzenia żywego Homosa odstąpić raczył, istota to bowiem potężna i złośliwa jak żadna inna... (...)"
Stanisław Lem "Bajki robotów", Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1983

Oto właśnie książka Lema, o której napomknąłem w pierwszym poście. Zbiór krótkich opowiadanek science-fiction, o tyle niezwykłych, że bardzo sarkastycznie mówiących o człowieku, choć bohaterami nie są tu ludzie (a jeśli się jakiś człowiek pojawi, to jako czarny charakter). Jako, że nie zakończyłem jeszcze lektury, nie mogę wypowiadać się o całości dzieła, ale już mogę stwierdzić, że wplątanie konwencji bajki w świat elektroniki, chemii, fizyki, astronomii (i ogólnie- nauk ścisłych), choć niełatwe do przetrawienia- jest nad wyraz intrygujące.

Cytowany fragment - abstrahując od ogólnej wymowy dzieła Lema - bardzo ładnie pokazuje mechanizm powstawania stereotypów. Nieznanego człowiek się boi- mędrcy, choć udowadniają czytelnikowi, że tamtejsza nauka o człowieku już coś wie, nie są wolni od uprzedzeń w stosunku do przedmiotu swoich badań. Brak tolerancji sprawia, że nie potrafimy wczuć się w sytuację kogoś/czegoś działającego na innych zasadach, niż my sami i prowadzi do wyciągania pochopnych wniosków. Zaiste, intrygującym jest, w jakim stopniu człowiek potrafi zamknąć się w swoim własnym świecie, tak, że ciężko mu wyjść poza własny punkt widzenia, poza materialność, poza ustalone standardy, poza swoje nawyki, poza chory nacjonalizm, poza kieliszek wódki, poza własne, jakże niepodważalne, opinie, poza, ogólnie mówiąc, własną rzeczywistość. Chociażby umysłem.

Z drugiej strony trudno nie zgodzić się z mędrcami, że człowiek to istota opętana chciwością i żądzą niszczenia. Homos, samą swoją obecnością w klatce w ogrodach zamkowych, wywołuje kryzys w królestwie, stan śpiączki u królewny Elektriny i doprowadza do śmierci znamienitych rycerzy. Słowem, nic, co ludzkie, nie jest mu obce.

"Nikt nic nie czyta, a jeśli czyta, to nic nie rozumie..."

Tymi słowami, autorstwa Lema, przywitał mnie dzisiaj artykuł o czytelnictwie, umieszczony w pewnym ogólnopolskim serwisie internetowym. Wg. tego artykułu "co najmniej jedną pozycję w miesiącu czytało tylko 15 procent z nas", wliczając w to czytanie podręczników. Smutne, prawda?

Komentarze umieszczone pod owym artykułem buchały świętym ogniem: "to nieprawda", "moi znajomi na wsi spędzali wolny czas na czytaniu książek", "a Harry Potter to co?"- i, prawdę mówiąc, nie wiem, co o tym myśleć.

Artykuł wspomniał również, że 23 kwietnia to Światowy Dzień Książki i że w tym dniu organizowane są różne "imprezy oraz konkursy promujące czytelnictwo". Przyznam szczerze, ja na żaden taki konkurs czy imprezę nie natrafiłem, może po prostu za mało interesowałem się promowaniem czytelnictwa w Polsce, ale czego się spodziewać po człowieku, do którego nie dotarło wcześniej, że Dzień Książki wypada akurat dzisiaj. Możliwe, że byłem zbyt zajęty czytaniem Lema (i wykonywaniem różnych innych czynności zabijających czas). Data ta jednak zbiegła się dziwnym trafem z dniem mocnego postanowienia, które poczyniłem. Otóż odezwał się we mnie kaprys stworzenia bloga promującego czytelnictwo na mój własny sposób- a dokładniej bloga, na którym mógłbym podzielić się co ciekawszymi fragmentami czytanych przeze mnie książek i moimi, mniej lub bardziej wydumanymi, przemyśleniami na ich temat. Przypadek? ;)

Tak czy inaczej, przeczytanie wyżej wspomnianego artykułu o czytelnictwie w Polsce umocniło mnie jedynie w moim postanowieniu, zatem niniejszym otwieram bloga, który ma udowodnić ludziom "opornym", że czytanie to nie tylko lasowanie mózgu i że w książkach nawet dresiarz, pijący z ziomalami piwo na klatce schodowej, może znaleźć coś interesującego.

Wszakże "jeśli ktoś do 15. roku życia nie nabierze nawyku czytania, później ma problemy nawet ze zrozumieniem instrukcji... obsługi odkurzacza". :)